FHO
Mecenat PZU

Ks Władysław Duda 14.01.2013

Pytania na resztę życia

Ks. Władysław Duda

Co ksiądz myśli o własnej śmierci?

Wielokrotnie myślałem na ten temat. Teraz kiedy jestem zdrowy, wydaje się, że śmierć jest bardzo odległa, ale to przecież  bardzo różnie bywa. Trzy miesiące temu przeżywałem śmierć mojej mamy i myślę, że jest to najpiękniejszy moment w życiu człowieka. Nie znamy chwili swojego poczęcia będącego wyrazem wielkiej miłości rodziców.  Jednak ta miłość czerpie swoje źródło z Pana Boga. Podobnie dzieje się w momencie śmierci.  Pan Bóg swoją miłością próbuje dotrzeć do człowieka umierającego. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, gdy śmierć następuje w wyniku wypadku, gdy umierający jest nieprzytomny i nieświadomy tego, że umiera. Często nawet jeżeli umiera świadomie, to głównie czuje lęk.
Myślę, że powinniśmy starać się, w jak największym stopniu ten lęk wyeliminować. Nie wiem w jaki sposób może tego dokonać człowiek niewierzący. Ten kto wierzy przestanie bać się śmierci, jeśli będzie się starał żyć zjednoczony z Panem Bogiem. Będzie przeżywał jego bliskość i bliskość  Chrystusa. Pamiętajmy co powiedział Św. Paweł w liście do Tymoteusza „... nie dał nam Bóg ducha bojaźliwości, ale ducha mocy i trzeźwego myślenia”. I to jest ogromnie ważne. Jeśli otwieram się na tchnienie Boga, przepełnione mocą bożą, to doświadczam coraz mniej lęku. Na lęk nie ma miejsca, gdy uświadomię sobie kim jestem dla Pana Boga. W samym momencie śmierci otwieram się na jego miłość, na jego światło.

Dawniej ludzie oswajali śmierć, dziś udajemy, że jej nie ma. Jaką cenę za to płacimy?

Ceną jest właśnie lęk, ponieważ śmierć stała się nam zupełnie obca. To paradoksalne, bowiem właśnie śmierć jest najbardziej pewnym punktem naszego życia. Wszystkie sprawy mogą się toczyć w różny sposób, ale to czego można się spodziewać w życiu – to właśnie śmierć. Dzisiejszy świat zachowuje się tak, jakby śmierć przestała być pewnikiem. Cały czas mówimy tylko o życiu. Z jednej strony to dobrze, bo śmierć jest pewnym etapem życia. Należy sobie uświadomić, że śmierć nie jest zakończeniem, ale początkiem naprawdę wielkiej przygody. Doczesne życie składa się z bólu, cierpienia, rozczarowań, a jego lepsza część zaczyna się dopiero po śmierci.

Czy odchodzenie musi nieodłącznie wiązać się z cierpieniem - fizycznym/psychicznym?

Właśnie tego ludzie boją się najbardziej. Myślę, że wielu ludzi czuje lęk nie tyle przed samą śmiercią, ale przed cierpieniem i samotnością, przed umieraniem. I rzeczywiście tę granicę każdy przekracza sam, nawet jeśli otacza go tłum bliskich. Człowiek wierzący może ufać, że nie będzie osamotniony, bo towarzyszyć mu będzie miłość Pana Boga.

Czy czas na krótko przed śmiercią może być dobry? Jeśli tak, jak to sprawić? A jeśli nie, co zrobić, by był możliwie znośny?

Śmierć przebiega w różny sposób, niewiele osób dożywa późnego wieku i spokojnie odchodzi podczas snu lub w ciągu dnia, ale bez większego cierpienia. Problemem jest zawsze opanowanie bólu i objawów choroby, bowiem najczęściej moment śmierci poprzedza cierpienie fizyczne.
Ważne by umieć towarzyszyć umierającemu. W gruncie rzeczy nie potrzebne są wtedy żadne umiejętności, poza dobrą wolą i chęcią bycia przy chorym. Jedyne co trzeba umieć – to zatrzymać w sobie czas. By towarzyszyć umierającemu nie spoglądając bez przerwy na zegarek w popłochu,  że jakaś kolejna sprawa nam umyka. Dla człowieka nie ma ważniejszych chwil od tych ostatnich. Prawdziwe bycie z umierającym polega na uświadomieniu sobie wagi tego momentu, w którym uczestniczymy. Podporządkowanie się mu, zatrzymanie się.
Więc z jednej strony trzeba znaleźć w sobie umiejętność towarzyszenia, a z drugiej walczyć z objawami choroby somatycznej. Pomagając w ten sposób zmniejszymy lęk umierającego.

Czy i jak osoba umierająca może ułatwić bliskim swoje odejście?

Może i bardzo często stara się ułatwić te chwile, a czasami nie umiemy tego odczytać. Bo też możliwości umierającego są uzależnione od choroby i okoliczności w jakich następuje śmierć.  Jestem przekonany, że bardzo często odchodząca osoba intensywnie myśli o tych, którzy pozostają. Jeśli jest świadoma, przytomna, to te myśli  wręcz u niej dominują. Można się tego domyślać po gestach i zachowaniu umierającego, bo często już nawet nie jest w stanie mówić.  Potrafi nawet przedłużyć agonię, bo czeka na przyjazd kogoś bliskiego. Wielokrotnie doświadczaliśmy takiej sytuacji w hospicjum. I tego żadna wiedza nie tłumaczy.

Jak postępować, gdy odchodzi ktoś bliski?

Na odchodzenie trzeba się przygotować w dłuższej i dalszej perspektywie. To cała filozofia naszego życia. Nie twierdzę, że całe życie ma być zdominowane myślą o śmierci. Jednak jeśli jej nie wypycham ze swojej świadomości, jeśli co jakiś czas myślę, że śmierć przyjdzie, to tę myśl oswajam. Wtedy gdy zaczyna być realna, gdy umiera bliska nam osoba, to przynajmniej w jakimś stopniu jesteśmy przygotowani na te trudne chwile. Śmierć przestaje być największą tragedią. Nie paraliżuje nam życia, staje się elementem codzienności, poza wszystkimi innymi obowiązkami, które mamy wobec rodziny. Spotykam się czasami z patologiczną żałobą, gdy śmierć kogoś bliskiego rzeczywiście rujnuje życie. Tak się dzieje, gdy wypieramy ze świadomości oczywistą prawdę, że każdy może umrzeć przed nami. Że trzeba będzie żyć dalej mimo pustki, która pozostawi. 

Jak przygotować dziecko do śmierci w najbliższej rodzinie?

Bardzo jest mi bliska myśl Korczaka – nie ma podziału na dzieci i dorosłych - wszyscy jesteśmy ludźmi  – więc mamy takie same prawa. Prawo do usłyszenia prawdy. Ale tylko takiej, jaką w danym momencie możemy przyjąć. Tak dorosły, jak dziecko. Często słyszę pytanie, czy mówić prawdę człowiekowi, który jest nieuleczalnie chory na nowotwór. Odpowiedź jest bardzo prosta. Oczywiście mówić, ale przede wszystkim precyzyjnie odpowiadać na pytania. Więc należy umieć słuchać.  Często, zwłaszcza w rozmowie z dzieckiem, tylko nam się wydaje, że uważnie słuchamy.
Ze sposobu, w jaki jest formułowane pytanie można się domyślić, na jaką porcję prawdy pytający jest przygotowany. Jeżeli ktoś pyta czy jest poważnie chory, to nie pyta czy choroba jest nieuleczalna. Zawsze trzeba mówić prawdę, ale nasz rozmówca  może nie chcieć słyszeć całej prawdy. Dlatego tak ważne jest, by umieć ściśle na pytanie odpowiedzieć.
Podobnie powinniśmy rozmawiać z dzieckiem, jeśli pyta czy mama lub tata jest bardzo chory, to można tylko odpowiedzieć: tak, jest ciężko chory. Za dwa dni dziecko może spytać, czy rodzic umrze. To będzie oznaczać, że przez cały ten czas myśli i przeżywa.

Nadzieja na ludzką pamięć łagodzi strach przed śmiercią?

Jestem zaskoczony tym pytaniem. Dlatego, że kiedy rozmawiam z osobami ciężko chorymi, to chyba w ogóle tego problemu nie poruszają. Być może te pytania - czy ludzie będą o mnie pamiętać, czy zostanę w ich pamięci - pojawiają się gdzieś w sferze podświadomości. Jednak nie zdarzyło się jeszcze, by ktoś je przy mnie głośno zadał. Dla mnie osobiście, pamięć innych pewnie w jakimś stopniu się liczy, ale jest to pochodna pragnienia, by w czasie życia nie zawieść Pana Boga. Bo wtedy będę dobrze wspominany przez moich bliskich. Możliwe, że dla człowieka niewierzącego kwestia ludzkiej pamięci ma większe znaczenie.

Czy znajduje ksiądz w śmierci jakiś sens, czy wyłącznie nieuchronność, konieczność?

Przecież po śmierci wszystko dopiero się zaczyna, więc ma ogromny sens!  Tutaj mamy przedsmak życia. Musimy się męczyć z różnymi problemami, mniej lub bardziej absurdalnymi. Śmierć wyzwala nas od tego wszystkiego i przenosi w jakąś pełnię, której tutaj ledwie namiastki doświadczamy.

Ks Władysław Duda

dyrektor Archidiecezjalnego Zespołu Domowej Opieki Paliatywnej, w Warszawie